Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. Śmierć 30-letniej kobiety stała się także przyczyną licznych dyskusji i kontrowersji. Do dziś wiele osób zastanawia się, czy śmierci Izy jest winna ustawa antyaborcyjna, czy może zaniedbania ze strony lekarzy. Ujawnione niedawno nagrania rzucają nowe światło na sprawę.

Nagrania ujawniły prawdę?

Szwagierka zmarłej niedawno Izy nie mogła pogodzić się z faktem, że bliska osoba straciła życie w tak niejasnych okolicznościach. Kobieta przytomnie zdecydowała się na nagranie rozmowy z lekarzem, przewidując, że sprawa może mieć dalszy ciąg. Do rozmowy doszło 2 dni po śmierci Izy. Zapytany o przyczyny zgonu zdrowej kobiety, obszernie i jasno wypowiedział się na temat dylematu, o którym głośno zrobiło się później.

Dla przypomnienia: Iza trafiła do szpitala z diagnozą bezwodzia. To zjawisko jest bezpośrednią przyczyną sepsy. Lekarze wiedzieli więc, że zagrożona jest nie tylko ciąża, ale i życie kobiety. Niestety nie zdecydowali się na wywołanie poronienia. Lekarz na nagraniu tłumaczy, że obawiali się oskarżeń o przestępstwo, potwierdzając przypuszczenia, że za śmierć Izy odpowiada nowa ustawa antyaborcyjna.

Lekarze nie przerwali ciąży mimo zagrożenia życia matki

Zgodnie z nowymi przepisami przerywanie ciąży jest niezgodne z prawem. Nie dotyczy to jednak przypadków zagrożenia życia matki. Lekarz wytłumaczył jednak, że o zagrożeniu życia dowiedzieli się za późno.

Nagranie z jednej strony zdejmuje winę z lekarzy, ale nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Bo przecież bezwodzie jest związane z sepsą jak żyła z krwią. Dla lekarzy powinno być jasne, że kobieta może umrzeć, zwłaszcza że sama Iza wysyłała do bliskich SMS-y z informacjami o zagrożeniu życia. Od razu było więc wiadomo, że dzieje się źle.

Za lekarzami może przemawiać jednak sam czas. Iza trafiła do szpitala 21 września, a zmarła zaledwie dzień później. W praktyce oznacza to więc kilkanaście godzin na diagnozę i podjęcie decyzji. Lekarze mogli więc podejrzewać bezwodzie, ale kiedy diagnozę potwierdzono, było już za późno na ratunek.